środa, 6 lipca 2016

Prolog - Oszukać przeznaczenie

Kobiety bez towarzystwa mężczyzn — więdną, 
mężczyźni bez towarzystwa kobiet — głupieją 
~Antoni Czechow



Nazywam się Hermiona Granger…
Nie, jeszcze raz.
Nazywam się Hermiona Olsen i pragnę przedstawić wam moją historię.
Zanim otrzymałam list z Hogwartu, sądziłam, że jestem zwyczajnym człowiekiem. Gdy dowiedziałam się o moich nadzwyczajnych zdolnościach, postanowiłam przeczytać wszystkie dostępne mi książki, aby dowiedzieć się czegokolwiek o Hogwarcie i magii. Wieczory spędzałam na rozmyślaniu nad tym, do którego domu trafię. Nie mam pojęcia dlaczego, ale bardzo chciałam trafić do Slytherinu. Moje spojrzenie na to było bardzo płytkie, zachowywałam się jakby cały ten wybór domów był jedynie taką zabawą. Niestety. Nawet gdybym bardzo chciała to nie mogłabym się tam dostać. Założyciel tego domu, Salazar Slytherin, nienawidził szlam. Ja byłam jedną z nich.
Wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany przeze mnie dzień. Pierwszy wrzesień. Do tej pory nie do końca wierzyłam w to wszystko, co opowiedział mi i moim rodzicom, Albus Dumbledore. Dotarło do mnie, że to szczera prawda, gdy zamiast zderzyć się ze ścianą, ja wylądowałam po jej drugiej stronie.
W pociągu poznałam dwójkę chłopców, którzy niestety nie przypadli mi do gustu. Jeden ciągłe mówił coś z pełną buzią, a drugi prawie się nie odzywał. Odniosłam wrażenie, że on również jest nieczystej krwi. W końcu nie wiedział o Hogwarcie praktycznie nic.
Wielka Sala była miejscem, które mnie niesamowicie oczarowało. Przyciągało wszystkich swoim blaskiem i ciepłem, bijącym z niej już z daleka. Na samym środku, na całkiem wysokim podeście stał stołek, a na nim leżał stary, zniszczony kapelusz. Obok niego stała kobieta, która przyprowadziła nas w to magiczne miejsce.
— Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Uroczystość rozpocznijmy od uroczystego przydziału nowych uczniów do ich domów, które będą tworzyły dla nich jedną, wielką rodzinę przez cały okres nauki w naszej szkole! — Jej głos niósł się echem po pomieszczeniu. — Teraz, każde z was założy na głowę Tiarę Przydziału. Na podstawie waszych cech wybierze ona dla was odpowiedni dom. Zaczynajmy! — zawołała, po czym uniosła zwój pergaminu. — Abott, Hanna! — Niska dziewczynka o mysich włosach, ruszyła na drżących nogach do stołka. Kobieta założyła Hannie tiarę na głowę. Po krótkim namyśle wykrzyknęła:
— Hufflepuff!
Na twarzy dziecka odmalowała się wyraźna ulga. Podniosła się i, odprowadzana oklaskami, czym prędzej czmychnęła do stołu. Po kilku, może kilkunastu osobach, dotarliśmy wreszcie do literki "G".
— Granger, Hermiona! — Poczułam, że robi mi się słabo. Jak w transie podeszłam do przygotowanego taboretu i pozwoliłam założyć sobie na głowę kapelusz.
— Salazar nie będzie zachwycony — mruknęła tak cicho, że tylko ja ją usłyszałam. Rozejrzałam się po pierwszoroczniakach. Jakiś blady, blond—włosy chłopiec uśmiechał się do mnie lekko. Drgnęłam gdy to zauważyłam, a on sam zarumienił się delikatnie napotykając mój wzrok. Opuściłam spojrzenie i zestresowana oczekiwałam na decyzję. Czas, który spędziłam na podeście dłużył mi się okropnie. Miałam wrażenie, że minęły już całe godziny odkąd tutaj siedzę. — Slytherin!
Byłam tak zszokowana, że nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Od stołu Slytherinu dało się słyszeć okrzyki, gwizdy i wiwaty. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i niemal pobiegłam na swoje miejsce. Usiadłam w oddaleniu od innych uczniów, aby stamtąd we względnym spokoju obserwować dalszy przebieg przydziału. Po chwili ujrzałam, że ten sam chłopiec, który się do mnie uśmiechał, właśnie siadał na stołku. Tiara ledwo dotknęła jego głowy, a po Wielkiej Sali potoczył się jej głos.
— Slytherin! — Drgnęłam podekscytowana. Bardzo chciałam go poznać, a fakt, że jesteśmy w jednym domu, bardzo ułatwiał mi sprawę. Chłopak z cwaniackim uśmiechem minął wszystkich starszych uczniów, którzy proponowali mu zajęcie miejsca obok siebie. W końcu zatrzymał się tuż obok mnie.
— Wolne? — zapytał. Skinęłam głową przesuwając się lekko w drugą stronę. — Nazywam się Draco. Draco Malfoy — rzekł wyciągając w moim kierunku bladą dłoń.
— Hermiona — odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Tak rozpoczęła się nasza przyjaźń, która trwała bardzo długo. W asyście profesora Snape'a dokuczaliśmy innym uczniom, ale w szczególności uwzięliśmy się na dwójkę gryfonów. Harry'ego Pottera i Rona Weasleya. Moja znajomość z Draco rozkwitała, byliśmy niemal nierozłączni.
Potem nadeszła pamiętliwa data. Drugi maj 1997 rok. Walczyłam po stronie Zakonu Feniksa. walczyłam przeciwko moim przyjaciołom. Przeciwko Draco. Było mi z tym ciężko, jednak nie mogłam zrobić czegoś wbrew sobie. Walka po stronie Sam—Wiesz—Kogo była sprzeczna z moją moralnością. Ku naszej uciesze, wygraliśmy tę walkę. Voldemort poległ tak jak większość jego popleczników. Dla mnie jednak nie liczyło się wtedy nic poza faktem, że Draco żyje i ma się dobrze. Dzięki zeznaniom kilku ważnych osób Malfoya oczyszczono ze wszystkich zarzutów.
Wakacje po wojnie spędzałam w dworze Malfoyów. Razem z Draco pragnęliśmy nadrobić ten rok rozłąki. Na krótko przed powrotem do odbudowanego już Hogwartu odwiedziło mnie starsze małżeństwo.
Astrid i Ernest Hemingway opowiedzieli mi historię ich córki Vanessy oraz jej męża, Leopolda. Nessa i Leo byli dziećmi z bardzo bogatych i wpływowych, czystokrwistych rodzin. Zakochali się w sobie bez pamięci i niedługo po ukończeniu Hogwartu wzięli ślub. Wkrótce potem pani Rossetti zaszła w ciążę. W tym samym czasie wykryto u niej bardzo zaawansowaną i szybko postępującą białaczkę. Lekarz postawił przed nią wybór — ona albo dziecko. Po wielu awanturach Vanessie udało się postawić na swoim. Zdecydowała się urodzić dziecko. Gdy nadszedł termin rozwiązania, nastąpiło to, co przewidywał lekarz. Dziewczynka urodziła się zdrowa, jednak jej mama nie przeżyła. To załamało Leopolda. Gdy jego mała córeczka miała dwa miesiące, podrzucił ją mugolom pod drzwi, a potem popełnił samobójstwo. Jego teściowie bardzo długo szukali swojej wnuczki, aż wreszcie im się to udało.
Astrid i Ernest okazali się być moimi dziadkami. Wydaje mi się, że przyjęłam tę informację bardzo dobrze. W głębi duszy cieszyłam się, że mam jakąś rodzinę, w końcu Grangerowie mnie nie pamiętali.
Teraz przyszło mi oszukać przeznaczenie.

13 komentarzy:

  1. He he awans? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawił mnie ten prolog! Jestem pod dużywm wrażeniem. Będę wpadała częściej - podoba mi się jak piszesz. Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na część dalszą.
    VerdeLemon

    (dramione-zaufaj-mi.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie jestem i cieszę się, że będę śledzić tą historię na bieżąco :)
    Zapowiada się fajnie i bardzo ciekawie
    życzę weny i czasu na pisanie!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj ;)
    Czytałam tą historię i bardzo mi się spodobała.
    Poprawiony tekst tym bardziej będę czytać, dodatkowo na bieżąco :D
    Uwielbiam twoje opowiadanie, dobrze o tym wiesz.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
    Arabella

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj!
    Zaciekawiłaś mnie bardzo prologiem i będę wpadać częściej i komentować. :)
    Pozdrawiam - Angel

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle nie wiem jak zacząć komentarza LOL. Prolog bardzo ciekawy, pomimo ze nie gustuje w Hermionie w Slytherinie. Czekam na ciąg dalszy, bo zapowiada się ciekawie :)
    Pozdrawiam FinDuMonde

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie za bardzo przepadam za takim opowiadaniami (Hermiona jako czystokrwista, a to nazwisko wcale nie przekonuje, bo kojarzy mi się z bliźniaczkami Olsen), ale wydaję mi się, że mnie przekonasz :D Z chęcią zobaczę jak poprowadzisz fabułę dalej.
    Trzymaj się ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo, bardzo ciekawe. Nie mogę się doczekać już następnych wpisów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam, znowu.
    Na wstępie: za błędy przepraszam, ale pisze to DRUGI raz i jest późno. Czyli: chcę spać. Więc, rozdział, a raczej prolog, jest tak samo ciekawy jak twoje miniaturki. Lubię opowiadania, w których Herm jest Ślizgonką, ale rzadko mam przyjemność czytać DOBRE opowiadanie tego typu. Dlatego w mojej "biblioteczce" znajdziesz Dramione, ale głównie te z czasów po wojnie, ale w szkole, gdzie dokańczają naukę magii. Mam nadzieję, że główne postacie będą kanoniczne, wiem że to dość problematyczne, biorąc pod uwagę fakt, iż Miona ma już łatkę "gada" (cóż za szlachetne porównanie), ale ja w Ciebie wierzę. Jak to powiedziała jedna "jutuberka" (wiem jak się pisze youtuber, chyba...) - Klaudia Klara - "Rispekt, Klaudycha, rispekt!" (dodaj akcent) Xd... O patrz, nawet imię się zgadza!
    Crookshanks (auto reklama musi być, wiec: zapraszam na mojego bloga)
    http//dramioneczujactwojdotyk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, kurna, wiedziałam, że o czymś zapomniałam! Niby mało ważne, ale jutro jest nowy rozdział. Dla mnie w sumie ważne.
      Crookshanks (link znasz na pamięć)

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje spojrzenie na to BYŁO bardzo płytkie, zachowywałam się(,) jakby cały ten wybór domów BYŁ jedynie taką zabawą.
    Nawet gdybym bardzo chciała(,) to nie mogłabym się tam dostać.
    Przyciągało wszystkich swoim blaskiem i ciepłem, (bez przecinka) bijącym z niej już z daleka.
    Na samym środku, na całkiem wysokim podeście(,) stał stołek, a na nim leżał stary, zniszczony kapelusz.
    uniosła zwój pergaminu. — Abott, Hanna! — Niska dziewczynka o mysich włosach, (bez przecinka) ruszyła na drżących nogach do stołka.
    Drgnęłam(,) gdy to zauważyłam, a on sam zarumienił się delikatnie(,) napotykając mój wzrok.
    — Wolne? — zapytał. Skinęłam głową(,) przesuwając się lekko w drugą stronę. — Nazywam się Draco. Draco Malfoy — rzekł(,) wyciągając w moim kierunku bladą dłoń.
    Walczyłam po stronie Zakonu Feniksa. (W)walczyłam przeciwko moim przyjaciołom.
    blond—włosy – tutaj powinno być blond włosy albo blond włosy, chociaż z tego, co się zorientowałam, to większość językoznawców uważa to za błąd i mówią, że coś takiego nie istanieje. Powinno się pisać chłopak o blond włosach.

    Zaczyna się ciekawie. Trochę szkoda, ze Voldek nie żyje. Lubię czytać opowiadania wojenne. Ale nieważne. I tak podoba mi się pomysł.
    Początkowo myślałam, że nazwisko Hermiony wzięło się od męża i zdziwiłam się, bo byłam pewna, że to Dramione. Potem domyśliłam się, że pewnie pisze po tym, jak dowiedziała się, że ma czysto krwistych rodziców. Tu już się nie pomyliłam.
    Wolę bardziej „kanoniczne” opowiadania, które zmieniają fabułę książki dopiero od którejś części, a nie od samego początku, jak jest tu, ale zaciekawiłaś mnie, więc idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń