niedziela, 10 lipca 2016

Rozdział 1 – Na peronie

Czy istnieje coś gorszego niż miłość brzydkiej kobiety?
Owszem – przyjaźń pięknej kobiety.
~ Albert Camus
[01.09.1999r.]

Szybkim krokiem przemierzałam dworzec King Cross. Byłam tak zła, że nie zwracałam większej uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Potrącałam innych ludzi, aby jak najszybciej znaleźć się na odpowiednim peronie.

— Hermiona! — Gdzieś z tyłu dobiegł mnie głos Draco. Niech da mi spokój, nie mam ochoty z nim rozmawiać. Ledwo opuściliśmy Malfoy Manor, a już się pokłóciliśmy. On traktuje mnie, jakbym była niepełnosprawna. Przecież sama doskonale poradziłabym sobie z tą walizką! Wiem, że powód tej awantury jest beznadziejnie żałosny, jednak w tamtym momencie przelała się czara goryczy. To naprawdę miłe, że tak chętnie mi pomaga, jednak mógłby czasem z tym przystopować. Muszę sobie radzić sama, bo przecież nie będzie mnie zawsze wyręczał w trudnych sytuacjach. Nagle poczułam gwałtowne szarpnięcie za ramię. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam blondyna. Obrzuciłam go morderczym spojrzeniem.
— Malfoy! Daj mi spokój! — krzyknęłam, odpychając go od siebie.
— Mówiłaś, że sobie poradzisz, ale niestety deportowałaś się tutaj bez swojego kufra. Przykro mi, ale twoja próba bycia samodzielną zakończyła się fiaskiem. — Uśmiechnął się kpiąco, wskazując na mój bagaż. Momentalnie zrobiło mi się głupio. Brawo dla ciebie, Hermiono Olsen.
— Świetnie. Teraz możesz mi go oddać — powiedziałam, wyciągając rękę do niego. Draco chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. — Puść mnie.
— Olsen, nie strój fochów. Nikt ci nic nie zrobił, nie zachowuj się jak dziecko — rzekł spokojnie, trzymając mnie w mocnym uścisku. Próbowałam się odsunąć, ale bez rezultatów.
— Super. — Uniosłam wysoko głowę i przestałam się szarpać. Na twarzy Malfoya pojawił się zwycięski uśmiech. Miałam ochotę go zdrapać, ale postanowiłam udawać, że mi przeszło. Poczułam, że jego uścisk się rozluźnił, więc korzystając z okazji szybko umknęłam i rozejrzałam w poszukiwaniu kogoś, z kim mogłabym poszukać przedziału. Jak na złość na peronie nie widziałam żadnej bliskiej mi twarzy. — Chodźmy znaleźć wolny przedział.
— Okej. — Przeskoczyliśmy na odpowiedni peron i już chcieliśmy wejść do lokomotywy, gdy usłyszeliśmy głośny pisk. Już po chwili razem z Pansy wpadłyśmy sobie w ramiona. Nie widziałyśmy się całe dwa miesiące. Bardzo tęskniłam za panną Parkinson.
— Miona! Tak dawno się nie widziałyśmy! Musimy koniecznie porozmawiać. — Ślizgonka trajkotała jak najęta.
— Pansy! Spokojnie! — zawołałam, śmiejąc się nerwowo. — Przed nami jeszcze długa podróż, mamy czas. — Kątem oka spostrzegłam, że na peronie pojawili się Greengrassowie. Astoria tak jak zawsze, pobiegła do Draco, zarzuciła mu ręce na ramiona i wpiła się w jego usta. Wzdrygnęłam się z obrzydzenia na ten widok. Widząc moją reakcję, Pansy zaczęła się śmiać. Chciałam w jakiś sposób skomentować tą sytuację, ale gdy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ktoś przerwał mi w dosyć brutalny sposób.
— Hermiona! Jak dobrze cię widzieć! — krzyknął mi do ucha czarnoskóry dziewiętnastolatek. Uśmiechnęłam się szeroko.
— Ciebie również, Blaise. — Przytuliłam się mocno do jego klatki piersiowej.
— O kim tak już tu plotkowałyście? — zapytał z na pozór groźną miną, wypuszczając mnie ze swoich objęć.
— Jeszcze o nikim — odparła Pansy z naburmuszoną miną. Nie lubiła, gdy ktoś zarzucał jej plotkowanie. Czasami jej nie rozumiałam. W końcu obrażać się o to, że ktoś powiedział ci prawdę, to coś naprawdę idiotycznego.
— Idę do nich — poinformowałam o moich zamiarach dwójkę Ślizgonów, którzy i tak nie zwracali na mnie uwagi, kłócąc się zawzięcie. Gdy znalazłam się obok Draco i Astorii, oparłam się o klatkę piersiową chłopaka.
— Draco, chodźmy do przedziału  — mruknęłam, ciągnąc go za rękaw. — O, witaj Astoria. Nie zauważyłam cię. — Obrzuciłam ją niechętnym spojrzeniem. Blondynka lekko zaróżowiała ze złości.
— Draco, myślałam, że usiądziemy razem. Nie widzieliśmy się tyle czasu i powinniśmy go chociaż trochę nadrobić, spędzając tę podróż razem — powiedziała, łapiąc chłopaka za drugą rękę.
— Astorio, nie wydaje mi się, żebyśmy mieli co nadrabiać — stwierdził, wysuwając rękę z jej uścisku. — Możesz usiąść z nami — dodał.
— Nie chcę siedzieć w jednym przedziale z… z nią — Burknęła, wskazując na mnie. Zaśmiałam się głośno.
— I nawzajem. — Uśmiechnęłam się zjadliwie.
— Dziewczyny, nie kłóćcie się. — Draco próbował w jakiś sposób załagodzić sytuację.
— To ona się kłóci — powiedziałam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że zachowuję się dziecinnie. Malfoy zaczął się głośno śmiać. — Nienawidzę cię — powiedziałam poważnym tonem, patrząc mu w oczy.
— I tak wiem, że mnie kochasz. — Pocałował mnie w policzek i objął ramieniem. Nagle poczułam gwałtowne szarpnięcie za włosy. Gdyby nie mój refleks, upadłabym z hukiem na podłogę. — Astoria, puść ją! — Usłyszałam stanowczy głos mojego przyjaciela, gdy próbowałam wyplątać dłoń dziewczyny z moich włosów.
— Masz go zostawić w spokoju! — krzyknęła z furią. Udało mi się uwolnić i stanęłam na wprost niej gotowa do walki. — On jest MÓJ.
— Hermiona jest moją przyjaciółką, zresztą nie powinno cię to obchodzić. — Warknął.
— Doprawdy? Ciekawa jestem co powiesz, gdy mnie z nią zdradzisz! To dziwne, że ta dziwka jeszcze nie wskoczyła ci do łóżka. — Przesadziła.
— Ty wstrętna ropucho! — zawołałam i rzuciłam się na nią. Zaczęłam machać na oślep dłońmi, drapać ją i kopać. Astoria nie pozostawała mi dłużna.
— Zobaczysz, prędzej czy później cię przeleci i wyrzuci, jak zepsutą zabawkę. — Jej słowa mnie zabolały.
— Odszczekaj to! — wrzasnęłam, raniąc ją paznokciem w ramię.
— Uspokójcie się! — Malfoy wszedł pomiędzy nas, dlatego momentalnie przestałyśmy się bić. Mierzyłyśmy się wściekłymi spojrzeniami. — Jesteście nienormalne! — zawołał, kręcąc głową. Prychnęłam i wyprostowałam się. Złapałam mój kufer za rączkę i szybkim krokiem ruszyłam do pociągu. Zajęłam pierwszy, lepszy przedział. Postanowiłam położyć mój bagaż na półkę, jednak okazało się, że jest dla mnie za ciężki. Nie byłam w stanie unieść go tak wysoko. Gdy po kolejnej próbie upadł on z łoskotem na podłogę, usłyszałam śmiech. Obróciłam się gwałtownie. W drzwiach przedziału stał Teodor Nott.
— I co się tak patrzysz? Lepiej mi pomóż — mruknęłam, obrzucając go rozbawionym spojrzeniem.
— Ciebie też miło widzieć, Hermiono. — Uśmiechnął się szeroko, po czym wyciągnął różdżkę. Za pomocą zaklęcia lewitującego przeniósł mój bagaż na półkę. Dlaczego o tym nie pomyślałam?
— Dziękuję.
— Nie ma za co. — chłopak rozłożył ręce, a ja podeszłam do niego i mocno przytuliłam. — Dawno się nie widzieliśmy.
— Masz rację. Stęskniłam się za tobą.
Ostatni raz widziałam się z nim na rozprawie przed Wizengamotem. Potem w ramach zadośćuczynienia rozpoczął wolontariat w przytułku dla sierot wojennych. Był tak zajęty pracą, że nie mógł znaleźć dla nas odrobiny czasu.
— No, ale już jestem! Zobaczysz,  jeszcze będziesz mieć mnie dość.
Oboje zaśmialiśmy się. Teodor zaczął opowiadać o swoich wakacyjnych przygodach. Po paru minutach do przedziału weszli Draco i Pansy. Dziewczyna była różowa ze złości. Można się było domyślać, że to wszystko przez kłótnię z Blaise’em.
— Teo! — zawołała dziewczyna, rzucając się przyjacielowi na szyję. Chłopak odwzajemnił jej uścisk. Usiadła obok niego i zaczęła nawijać jak katarynka. Zajęłam miejsce po drugiej stronie przedziału obok Malfoya.
— Nie jesteś zła? — zapytał, przechylając zabawnie głowę.
— Dlaczego miałabym być? — Zmarszczyłam brwi.
— Uciekłaś tak szybko, gdy powiedziałem, że jesteście nienormalne, więc myślałem, że zn…
— Jestem zła na nią, nie na ciebie. — Przerwałam mu, uśmiechając się lekko.
— To dobrze. — Na twarzy arystokraty odmalowała się wyraźna ulga.
— W tym roku do Hogwartu, dołączą moje dwie siostry. — Przypomniałam sobie o tym mało znaczącym fakcie, więc postanowiłam poinformować o tym moich przyjaciół.
— A ładne? — spytał od razu Draco, wywołując śmiech Notta. Wywróciłam oczami.
— Zależy od gustu.
Nagle drzwi od przedziału otworzyły się i do środka wparowali Crabbe i Goyle.
— Czego tu chcecie? Nie widzicie, że nie ma tu dla was miejsca? – syknął blondyn.
— Draco, ta szlama namąciła ci w głowie! Pamiętaj, że to my jesteśmy twoimi przyjaciółmi i to my pomagaliśmy ci na wojnie. Założę się, że gdyby miała okazję, już dawno by cię zabiła! – krzyknął Goyle. Draco i ja natychmiast wstaliśmy ze swoich miejsc.
— Jeszcze raz ją tak nazwij. – Zagroził mu Malfoy.
— Bo co mi zrobisz? Szlama, szlama… hm… Szlama. – Zakpił, marszcząc gniewnie brwi.
— Przegiąłeś – warknął blondyn i niespodziewanie uderzył bruneta z pięści. – Masz coś jeszcze do powiedzenia? – spytał patrząc się na niego ze złością.
— Szlama – syknął.
Draco złapał go za kołnierz i wyrzucił z przedziału w wyniku czego chłopak wpadł na Crabbe'a, który ciągnąc go za sobą popchnął Pottera. Wybraniec w akcie desperacji złapał za ramię Ronalda Weasleya, który nie był na to przygotowany i runął na ziemię. Ja, Pansy, Draco i Teodor wybuchliśmy głośnym  śmiechem. Weasley zrobił się fioletowy z braku powietrza, a Potter zielony – Goyle’owi spadł but z nogi i stopę przystawił Wybrańcowi prosto pod nos. Wszystko to wyglądało tak komicznie, że nawet kobieta, która sprzedawała słodycze, zaczęła się z nich śmiać. Cała czwórka próbowała wstać, ale cały czas sobie nawzajem przeszkadzali. W pewnym momencie zapadła niezręczna cisza – na korytarzu bowiem pojawiła się McGonagall.
— Prrrrrrrut.
Usłyszeliśmy głośny dźwięk, który Goyle wypuścił prosto na twarze Vincenta i Rona.
— Spokój! — krzyknęła profesorka, zatykając nos. Zamknęłam drzwi od przedziału i opadłam ze śmiechem na fotel. Jeszcze sporo czasu minęło zanim się uspokoiliśmy.
— Wiecie, że w dwa piątki miesiąca w Wielkiej Sali będzie organizowana noc filmowa? Jeden piątek dla uczniów klas 1-4, a drugi dla 5-7 — poinformowała nas Pansy.
— A co jeśli ktoś nie będzie chciał? — zapytał Draco. Parkinson wzruszyła ramionami.
— Musimy koniecznie obejrzeć „9 miesięcy”! — zawołałam. Kochałam ten film ponad wszystko.
— O nie! Stanowczo protestuję! — Malfoy zaczął wyrażać swój sprzeciw. Nie dziwiłam mu się, w końcu w te wakacje zmusiłam go do oglądania tego filmu przynajmniej pięć razy. Zachichotałam na wspomnienie jego znudzonej miny podczas jednego z takich seansów.
— Dobrze, moi drodzy koledzy i ty, koleżanko. Bawcie się dobrze, a ja idę spać.


***


— Hermiono, Hermiono wstawaj.
Poderwałam się gwałtownie do góry. Nagle poczułam silny ból na czole. Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że obok mnie stoi Teodor, który masuje swój nos.
— Ja rozumiem, że źle życzysz osobom, które wyrywają cię ze snu, ale żeby aż przeprowadzać zamachy na ich życia? — zapytał z rozbawieniem.
— Na Merlina! Teo, tak bardzo cię przepraszam. — Zakryłam usta dłonią i przyglądałam się mu z troską.
— Spokojnie, nic mi się nie stało — stwierdził, uśmiechając się pocieszająco.
— Jestem idiotką.
— Przez grzeczność nie zaprzeczę — rzekł wyraźnie rozbawiony Draco.
— Wielkie dzięki, Malfoy — parsknęłam.
— Zawsze do usług.
Pociąg zaczął zwalniać, aż całkowicie się zatrzymał. Przesunęłam wzrokiem po moich towarzyszach i zauważyłam, że wszyscy mają na sobie szaty. Zrobiłam zbolałą minę. Już chciałam poprosić któreś z nich, żeby na mnie zaczekało, gdy Pansy i Teodor ulotnili się z przedziału.
— Draco, muszę przebrać się w szatę. Zaczekasz na mnie? — zapytałam, patrząc się na niego prosząco. Arystokrata skinął głową, dlatego z radością chwyciłam mój mundurek i szybkim krokiem ruszyłam do toalety. Gdy wróciłam po kilku minutach, zastałam Malfoya stojącego przy drzwiach razem z naszymi bagażami.
— No nareszcie. Ile można czekać? — zapytał retorycznie. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam dłoń przed siebie, aby odebrać od niego mój kufer. — Ja go wezmę.
— Draco! Zajmij się swoim bagażem. Nie musisz dźwigać mojego. Mam dwie ręce, dwie nogi, jestem zdrową i silną kobietą, więc doskonale dam radę sama. — Założyłam ręce na piersi niczym obrażona dziewczynka. Chłopak westchnął ciężko i podał mi mój kufer. Nie było łatwo go wyciągnąć z pociągu, ale postawiłam sobie za punkt honoru zrobić to samodzielnie. Nie dam mu tej satysfakcji! W powozie siedzieliśmy z Cho Chang i Luną Lovegood, które szeptały coś i chichotały. Spróbowałam zignorować te irytujące dźwięki. Widoki z powozu znałam już na pamięć, więc postanowiłam podenerwować trochę mojego przyjaciela. Zaczęłam go delikatnie szturchać, tak jakbym robiła to niechcący. Potem podrygiwałam nogą tak, że ławka, na której siedzieliśmy drżała.
— Hermiona! — krzyknął tak niespodziewanie, że mało nie spadłam z siedzenia.
— No co? — zapytałam, udając, że nie wiem o co mu chodzi. Blondyn zmrużył niebezpiecznie oczy.
— Nie, nic. Będziesz wiedzieć co, jak się zemszczę — powiedział, uśmiechając się cwaniacko.
— Ubzdurałeś coś sobie — stwierdziłam, gdy powóz się zatrzymał. Wysiedliśmy z niego i równym krokiem poszliśmy do Wielkiej Sali. W tym czasie za pomocą magii nasze bagaże zostały przeniesione do dormitoriów.
Wielka Sala była już prawie wypełniona po brzegi. Usiedliśmy obok Blaise’a.
— Merlinie, jestem taki głodny — powiedział Draco, rzucając utęsknione spojrzenie na puste miski.
— Nie przesadzaj. Przecież zjadłeś w drodze tyle czekoladowych żab! — Do rozmowy wtrąciła się Pansy.
— To za mało.
Po przydziale pierwszorocznych uczniów, gdy wszyscy już myśleli, że wreszcie będą mogli coś zjeść, McGonagall zabrała głos:
— W tym roku do naszej szkoły dołączą dwie uczennice, które będą uczęszczać na 7 rok. Teraz odbędzie się przydział ich do domów. Zapraszam! Picklenose, Abigail!
Od stołu wstała wysoka, długonoga brunetka. Odrzuciła włosy do tyłu i z gracją podeszła do stołka. Usiadła na nim, a profesor założyła jej na głowę tiarę, która po chwili namysłu wykrzyknęła:
— Gryffindor!
Brunetce zrzedła mina. Wstała i podeszła do stołu, z którego oklaski i wiwaty były największe.
— Picklenose, Lilianna!
Uczniowie zaczęli szeptać między sobą zaskoczeni, gdy zauważyli, że Lilianna wygląda identycznie jak Abigail. Siostra bliźniaczka Abbie została przydzielona do Ravenclavu. Dziewczyna uradowana ruszyła do stołu. Po drodze wyłapała jeszcze moje spojrzenie. Posłałam jej szeroki uśmiech.
— Abigail to niezła sztuka — stwierdził Draco. — Zabini, zamknij usta, bo ci mucha wleci.
— Może i jest śliczna, ale charakter ma okropny — odparłam. Miałam okazję poznać ją tydzień temu i niestety okazało się, że jest bardzo egoistyczna i wredna. Byłam więc przekonana, że trafi do Slytherinu i będzie dręczyć mnie cały rok szkolny. Gryfindor zupełnie do niej nie pasował.  — Poza tym Lilly wygląda tak samo, więc nie rozumiem czemu powiedziałeś tylko o Abby.
— Jak ktoś tak wygląda, to można przymknąć oko na charakter — powiedział Blaise, puszczając mimo uszu moją uwagę. Uniosłam brwi i obrzuciłam go pełnym politowania spojrzeniem.
— Ty chyba nigdy nie dorośniesz.
Po zakończonym posiłku razem z Tracy Davis i Daphne Greengrass ruszyłam do naszego dormitorium. Razem z nami zajmowała je jeszcze Pansy, jednak ta postanowiła pokłócić się jeszcze trochę z Teodorem.
— Jestem bardzo śpiąca — stwierdziłam ziewając. Po chwili to zjawisko dopadło również Tracy, która obrzuciła mnie karcącym spojrzeniem.
— Musiałaś? — zapytała. — Przez ciebie będę teraz ziewać.
Zachichotałam. Wyciągnęłam z kufra piżamę, po czym skierowałam się do łazienki. W momencie gdy wyszłam z niej, do pokoju wróciła z Pansy. Stanęła w drzwiach z cwaniackim uśmiechem i uniosła butelkę Ognistej Whisky.
— Babski wieczór!

5 komentarzy:

  1. Obiecałam, że wpadnę na pierwszy rozdział i jestem. Śmiałam się na głos czytając kłótnię Astorii i Hermiony. Sprawiłaś, że dzisiejszy dzień będzie na pewno lepszy - już jest. Poprawiłaś mi humor tym rozdziałem za co serdecznie Ci dziękuję. Na początku ciężko mi było przyzwyczaić się do nazwiska Olsen, ale po kilku zdaniach jest już okej.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny!
    VerdeLemon

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i ja :) Miałam tą przyjemność czytać ten rozdział jeszcze przed publikacją i powiem, że od razu mi się spodobał. Lekki i przyjemny styl pisania dodaje mu uroku. A te przepychanki i kłótnie to mistrzostwo świata :D
    Czekam na dalszy ciąg i życzę weny
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny.
    Jeśli chodzi o sam rozdział to był niesamowicie zabawny i wciągający. Nim się obejrzałam przeczytałam cały i teraz tego powodu mi smutno. A te przepychanki to w ogóle kosmos.
    Dodaj szybko następny. Nie chceę umrzeć ze zniecierpliwienia.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie się czyta coś takiego. Dobrze oddajesz relacje pomiędzy nastolatkami. Zastanawia mnie jednak, jakim cudem bliźniaczki są siostrami Hermiony skoro są rok młodsze od niej, a oboje jej rodzice nie żyją. Czyżby ojciec przed samobójstwem zdążył jej jeszcze spłodzić? Hm... wątpię, skoro kochał matkę Miony tak bardzo, że wolał się zabić, niż żyć bez niej.
    Zastanawia mnie też czemu Hermiona w prologu nazywała się Rosetti a tutaj Olsen.
    Ogólnie rozdział utrzymany w naprawdę zabawnej tonacji, trochę nierealnej, ale co tam. Czytając w kilku miejscach miałam banana na ustach, a to się liczy najbardziej.
    Brakuje paru przecinków, ale nie chce mi się ich wypisywać. Jestem głodna i muszę sobie zrobić obiadek, a chcę jeszcze przeczytać ostatni rozdział XD Więc wybacz :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc tak: o co cho z tą Rosetti - Olsen? Moim zdaniem lepsze jest Rosetti, bo Olsen kojarzy mi się z bliźniaczkami Olsen...
    Jeśli chodzi o "siostry", to tu chyba chodziło o tą więź, czy co...? Nie wiem, po prostu nie wiem. Tak se powiedziała!
    Czy tylko ja mam wrażenie, że Draco kocha się w Granger? (Sorka, ale nie ma bata, żebym przyzwyczaiła się do nowych danych personalnych...)
    Crookshanks
    http//dramioneczujactwojdotyk.blogspot.com/
    PS: Może zapomniałaś... xdd

    OdpowiedzUsuń